Dzikarium słusznie kojarzy się z takim słowami jak dziki i dzikość, a nawet zdziczały czy też dziczejący, ale w znaczeniu pierwotny, naturalny, nieoswojony lub występujący w środowisku naturalnym. Dzikarium według Michała Książka, który bodaj jako pierwszy zdefiniował to pojęcie w swoim „Atlasie dziur i szczelin (2023), to nieużytek, czyli obszar niezwykle użyteczny. Zazwyczaj porośnięty chwastami, czyli cennymi roślinami, które w niektórych wypadkach już wytruto na wsi. Nieużytki spełniają ważną funkcję w łagodzeniu zmian klimatycznych w miastach: zatrzymują wodę, obniżają temperaturą. Chwasty decydują o bioróżnorodności, bazie pokarmowej owadów i ptaków, poczuciu estetyki i kondycji psychicznej mieszkańców (w tym zwierząt). Dzikaria powstają w wyniku małych katastrof, takich jak kłótnia współwłaścicieli działki, deptanie zieleni czy porzucona budowa. Są dowodem na piękno katastrof i wieloznaczność tego słowa.
ODPOWIEDNIKI DZIKARIÓW
Odpowiednikami dzikariów – według powyższej definicji powstających niejako spontanicznie i przez ludzkie zaniechanie – są świadomie i celowo wyznaczane w parkach czy na innych terenach zieleni strefy biocenotyczne (Kasper Jakubowski „Zarządzanie strefami biocenotycznymi” Obejmujące mniejsze lub większe powierzchnie, strefy te są wydzielone w celu ochrony różnorodności biologicznej i dzikiego życia, stając się w miejskiej przestrzeni oazami, w których swobodnie rosną i rozwijają się rośliny i grzyby, a zwierzęta znajdują miejsce schronienia, zdobywania pokarmu, rozrodu… Takie obszary wyłącza się spod typowego użytkowania i utrzymania, a także często ogranicza się ludziom dostęp. Tworzenie stref biocenotycznych w miastach jest odpowiedzią na współczesne wyzwania i potrzeby związane z:
- utworzenie nowego systemu zieleni miejskiej (połączenie istniejących wysp zieleni, zapewnienie powiązań dla migracji zwierząt);
- wprowadzenie zieleni w ulice o szerszych pasach drogowych, rozwinięcie i uporządkowanie zieleni istniejącej oraz odtworzenie zieleni historycznej;
- rozpłytowanie i wprowadzenie zieleni, najlepiej wszędzie gdzie to jest możliwe, przy ścianach budynków (tzw. przedogródki), wprowadzanie parkletów oraz zieleni wertykalnej;
- utworzenie parku, w którym będzie można swobodnie wypoczywać w zieleni, np. rozkładając koc, siadając na ławce;
- zwiększenie powierzchni zieleni w Śródmieściu (w różnej formie), z uwzględnieniem małej architektury (m.in. ławek, wody), miejsc zabaw dla dzieci oraz wybiegów dla zwierząt;
- wprowadzenie powierzchni przepuszczalnych i małej retencji.
Cieszyńskie dzikaria miejskie
Cieszyńskie dzikaria miejskie to nie tylko nieużytki zazwyczaj porośnięte chwastami, a zarazem coś więcej niż strefy biocenotyczne wydzielone w celu ochrony dzikiego życia. Ale ich funkcja w miejskiej przestrzeni jest dokładnie taka sama – to punktowe enklawy bioróżnorodności oraz miejsca, w których dzikie stworzenia mogą poczuć się nieco bardziej swobodnie i bezpiecznie. Dzikariami są więc często dawniej dorodne i okazałych rozmiarów drzewa, które zamarły lub złamały się, ale nie zostały docięte, pocięte i uprzątnięte, a dziś są jedynie pozbawionymi korony pniami-świadkami w różnym stopniu murszenia. To kłody i pniaki po ściętych drzewach, które pozostawione zostały na miejscu do naturalnego, powolnego rozkładu. To również drzewa – weterani, pełne dziupli, ubytków, zakamarków kory i pozostałości po wyłamanych konarach, które wciąż rosną, jakby na przekór rozpowszechnionym ludzkim obawom, że jak drzewo dziuplaste i „puste w środku” to od razu musi zostać wycięte, bo jest niebezpieczne dla otoczenia. Ale dzikariamiw cieszyńskim rozumieniu są również miejsca stale lub okresowo pozostawione samym sobie, z bardzo ograniczoną interwencja człowieka – to pozostawione tu i ówdzie sterty gałęzi czy liści, bowiem i takie miejsca znajdują wśród zwierzęcego drobiazgu sporą grupkę zwolenników, szukających swojej bezpiecznej „miejscówki”. To fragmenty parków czy przydrożnej zieleni, niegdyś intensywnie utrzymywane poprzez m.in. regularnie kosząc lub wygrabianie liście „co do jednego”, a dziś zdecydowanie rzadziej odwiedzane przez ogrodników i służby komunalne, a dzięki temu – bardziej bezpieczne i dostępne dla dzikiego życia. Dzikariami są także specjalnie budowane i stawiane domki czy hotele bądź sandaria („piaskownice”) dla wielu gatunków owadów z dzikimi zapylaczami na czele, z których większość nie znajduje lub z trudem znajduje w miejskiej przestrzeni naturalne miejsca, w których mogą znaleźć schronienie lub złożyć jaja. To również „jeżowiska”, czyli rezydencje przeznaczone dla tych sympatycznych i kolczastych czworonogów, ale także specjalnie wykonane lub zaadaptowane istniejące zagłębienia terenu, w których czasowo może gromadzić się deszczówka, tworząc krótkotrwałe wodne lub wilgotne siedliska.
Cieszyńskie dzikaria miejskie to niewielkie, pojedyncze wręcz „obiekty” (np. pojedyncze pniaki czy kłody), jak całkiem rozległe przestrzenie (jak np. stoki Góry Zamkowej), które oddane zostają dzikiej przyrodzie w (prawie) niepodzielne władanie…